Być jak Piotr Czarnecki

Nie tylko ilość rachunków osobistych w „banku ludzi przedsiębiorczych” nie wzrasta. Bankowcy spod ciemnej gwiazdy lubujący się w wiedeńskim walcu mają – jak się okazuje – problem z kredytami wśród przedsiębiorstw.

„W ciągu pierwszych dziewięciu miesięcy wartość depozytów spadła o 2,5 proc., do 14,66 mld zł. Dzięki poprawie sytuacji w gospodarce zmniejszył się procent kredytów zagrożonych – rezerwy na ich odpisy zmniejszyły się o 22 proc., do 149,7 mln zł, były więc o 22,2 proc. niższe niż przed rokiem. Niestety, z drugiej strony portfel kredytów Raiffeisen pozostał na tym samym poziomie co rok wcześniej (15,46 mld zł na koniec września)” – podaje w niedawnej publikacji portalu wyborcza.biz dziennikarz ukrywający się pod pseudonimem „is”.

Doskonale rozumiem, że Raiffeisen Bank jest głównym sponsorem wyborczej.biz, jednak biadolenie nad sytuacją firmy sponsorskiej wydaje się lekką przesadą.

„Niestety?!”

Nie wystarczy, że artykuł traktuje o poprawiającej się sytuacji banku z zamiłowaniem stosującego nieczyste zagrywki? Trzeba mimo to zaznaczyć, że istnieje – pozwolę sobie na cytat z tekstu kultury – „ciemna strona księżyca”?! Czy należy przy tym zdradzać swój stosunek do przedmiotu opisywanego?!

Patrząc na tę kwestię „z drugiej strony”: być może przesadzam.

Istnieje taka możliwość, że cierpię na psychozę maniakalną, jak sugeruje „Prozac, 3 x 20 mg”, stały bywalec forum portalu bankier.pl. Niewykluczone też, że jestem Jarosławem K., o co pomawia mnie „Stomma”, wierny i niesłychanie rzetelny czytelnik moich wynurzeń.

A jutro obudzę się jako Piotr Czarnecki, prezes polskiego Raiffeisena. Rano ogolę głowę oraz twarz i udam się do pracy, w której zamiast odsyłać do diabła dziennikarzy pytających o sprzedaż lipnych obligacji będę potajemnie robić wpisy na blogu.